Dalajlama, cesarz-filozof i inni w poszukiwaniu szczęścia

Dalajlama, cesarz-filozof i inni w poszukiwaniu szczęścia
 

           Jeśli w szerszy sposób spojrzy się na każdą legendę i mit, w których pojawia się motyw poszukiwania lub tęsknoty, można je zinterpretować jako odwieczne pragnienie szczęścia, które dotyka każdego człowieka. Szukamy go, jak Odyseusz drogi do domu lub Orfeusz utraconej Eurydyki. Tęsknimy za nim jak Izolda za Tristanem. Jesteśmy gotowi ponieść dla niego ofiary jak Odyn u studni Mimira. Te fikcyjne postaci utożsamiają szczęście z ojczyzną, ukochaną osobą lub czymś zupełnie niematerialnym – w każdej z nich odnajdujemy więc cząstkę siebie.

Pytania o istotę szczęścia i znaczenie bycia szczęśliwym stanowią fundamentalne problemy wielu systemów religijnych i filozoficznych oraz są istotne dla każdego człowieka. Właśnie dlatego myśliciele wszystkich epok starali się znaleźć na nie odpowiedzi. Z pewnością wszyscy ludzie chcą być szczęśliwi i nie pragną nieuzasadnionego i dobrowolnego cierpienia, choroby, udręki lub jakiejkolwiek innej formy niedogodności. O kryterium powszechności dążenia do szczęścia oraz unikania bólu św. Augustyn z Hippony pisał:

Słysząc to słowo [tj. szczęście – Z. B.], wszyscy przyznajemy, że dążymy do rzeczy, którą to słowo oznacza. Bo nie brzmieniem słowa się zachwycamy. Kiedy bowiem łacińskie słowo oznaczające szczęście słyszy Grek, nie zachwyca się nim, bo nie wie, o czym się mówi; a my [tj. użytkownicy łaciny – Z. B.] się zachwycamy. On tak samo się zachwyca, gdy słyszy o szczęściu w języku greckim. Sama ta rzecz nie jest ani grecka, ani łacińska. Żarliwie pragną ją osiągnąć i Grecy, i ludzie mówiący po łacinie, i ludzie mówiący jakimkolwiek innym językiem. […] Gdyby można było w jakimś wspólnym języku wszystkim ludziom naraz postawić pytanie, czy chcą być szczęśliwi, z pewnością odpowiedzieliby, że chcą[1].

Któż by sobie życzył udręk i mozołów? Każesz [tj. Bóg – Z.B.] nam je znosić, nie każesz ich miłować. Nikt nie kocha tego, co musi znosić, choćby się cieszył, że może to znieść. Lecz choćby nawet najbardziej był rad, że może to znieść, wolałby przecież, żeby nie było tego, co musi znosić[2].

Tę powszechność dostrzegał afrykański doktor Kościoła i XIV Dalajlama Tenzin Gjaco:

Dążymy do szczęścia i pozbycia się cierpienia. Pragnienie szczęście i unikanie bólu są wrodzone nam wszystkim i nie trzeba przekonywać ani o ich istnieniu, ani zasadności[3].

Co jednak tak naprawdę człowiek chce osiągnąć? Gdzie powinien szukać swojej Eurydyki, studni Mimira lub Penelopy? Być może niepotrzebnie komplikuje się całą sprawę i szczęście to po prostu przeciwieństwo cierpienia?

Wydaje się, że zdefiniowanie cierpienia jest o wiele prostsze. Cierpienie bowiem zawsze wiąże się z czymś konkretnym, rzeczywistym i nieprzyjemnym, wywołującym ból i psychiczny dyskomfort lub z czymś wyzwalającym chęć uniknięcia sytuacji lub warunków, które ten ból lub dyskomfort mogą wywołać. Cierpienie, jak to ujął Emil Cioran, zawsze ryje się bolesną bruzdą w pamięci:

Wszystko kręci się wokół cierpienia, reszta jest dodatkiem, właściwie nie istnieje, gdyż pamiętamy tylko to, co sprawia ból. Ponieważ jedynie doznania bolesne są rzeczywiste, właściwie bezcelowe jest doświadczanie innych[4].

Według rumuńskiego pisarza cierpienie w pewien sposób uwzniośla i przebóstwia człowieka, któremu – gdy pogrąża się w bólu – wydaje się, że jest centrum wszechświata. Osobiste dramaty urastają do rangi kosmicznych tragedii. Jednostka staje się głównym bohaterem spektaklu, uzurpując sobie prawo wyłączności do doświadczania udręki, natomiast inni w jej otoczeniu otrzymują role statystów, choć każdy cierpiący jest jednocześnie świadom tego, że i oni doświadczają lub doświadczali własnych niedogodności.

Nadzwyczajną cechą ludzi cierpiących jest ich przeświadczenie o absolutności ich cierpienia każące im wierzyć, że posiedli na nie monopol. Mam wrażenie, że tylko ja cierpię, że całe cierpienie tego świata skupiło się we mnie, że tylko ja mam prawo do cierpienia, choć zdaję sobie sprawę, że są cierpienia okropniejsze,[…][5].

            Cioran dodaje, że nie można znaleźć pocieszenia w cudzym nieszczęściu. Osobiste tragedie stają się absolutne, przepełniają indywidualny byt i cały subiektywny wszechświat pojedynczego człowieka:

Gdy […] pomyślimy o całym dotychczasowym cierpieniu świata, o najstraszliwszych agoniach i najwyszukańszych mękach, o najokrutniejszych sposobach zadawania śmierci, o najboleśniejszych opuszczeniach, o wszystkich zadżumionych, spalonych żywcem, zagłodzonych – czyż skutkiem tego bodaj o odrobinę zmniejszy się nasze cierpienie? Nikogo w chwili agonii nie może pocieszyć myśl, że wszyscy są śmiertelni, tak jak nikt cierpiący nie znajdzie pociechy w przeszłym bądź obecnym cierpieniu innych ludzi. Albowiem […] człowiek […] pragnie ze swojego życia uczynić absolut[6].

Cierpienie, choć czyniące z istoty ludzkiej absolut i uszlachetniające ją, mogłoby się wydawać czymś pozytywnym, zachwycającym, a nawet pożądanym, to jednak Cioran konstatuje:

Chociaż zjawisko cierpienia wywiera na mnie ogromne wrażenie, [...], nie mógłbym napisać apologii cierpienia, ponieważ długotrwałe cierpienie […], o ile w pierwszych fazach oczyszcza, to w końcowych otępia nas, przyprawia o wariactwo, niszczy i dezorganizuje aż do rozkładu[7].

Ludzie szukają szczęścia i starają się uniknąć bólu. Jak w takim razie go unikać i skierować siebie ku odczuwaniu szczęścia?

Z punktu widzenia filozofii buddyjskiej kluczem jest zaakceptowanie wspomnianej powszechności, czyli zrezygnowanie z opisywanej przez Ciorana chęci absolutyzacji własnego życia, altruistyczna postawa oraz odrzucenie przemocy (zarówno fizycznej, jak i psychicznej). Buddyjska koncepcja altruizmu zakłada, że jeśli człowiek podchodzi ze zrozumieniem i współczuciem do innych – a przede wszystkim zdaje sobie sprawę z tego, że i jego otoczenie podejmuje wszelkie możliwe kroki, by uniknąć niedogodności i osiągnąć szczęście – nie powinien egoistycznie koncentrować się tylko na własnych potrzebach, tylko pomagać innym, by samemu móc liczyć na pomoc. Tak pisze o tym XIV Dalajlama:

Buddyzm nakłania do odrzucenia przemocy na podstawie dwóch prostych i oczywistych założeń: (1) nikt z nas jako czujących istot nie chce cierpieć, a (2) źródłem cierpienia są jego przyczyny i warunki. […] A zatem, jeśli pragniemy uniknąć cierpienia, logicznym posunięciem będzie wystrzeganie się destrukcyjnych działań, skutkujących w sposób naturalny doświadczeniem bólu. […] W obrębie Czterech Szlachetnych Prawd funkcjonują dwa wyraźnie określone zestawy przyczyny i skutku: cierpienie to rezultat, a źródło cierpienia – przyczyna; podobnie, rezultatem całkowitego ustania cierpienia jest spokój, przyczyną tego zaś ścieżka prowadząca do braku cierpienia. Ideał, do którego dążymy, autentyczny, trwały spokój i szczęście, można osiągnąć jedynie poprzez oczyszczenie umysłu[8].

Dobre serce [tj. altruizm – Z.B.] jest prawdziwym źródłem wszelkiego szczęścia, nie tylko w znaczeniu religijnym, lecz także w życiu codziennym. Człowiek bez wątpienia jest zwierzęciem stadnym. Jako że jest to nasza fundamentalna natura, przetrwać możemy tylko dzięki współpracy z innymi, ich wsparciu i dobroci. […] Jeśli pragniemy czegoś więcej, niż tylko przetrwać, potrzebujemy schronienia, pożywienia, towarzystwa, przyjaciół, uznania, rzeczy materialnych i tak dalej. Sami nie jesteśmy źródłem żadnego z tych elementów, wszystkie są uzależnione od innych[9].

            Szczęście według XIV Dalajlamy jest nieustającym zadowoleniem, dobrymi relacjami z innymi ludźmi, przeciwieństwem cierpienia i trwałym, niezniszczalnym spokojem, który zbudować można tylko we własnym wnętrzu. Również myśl stoicka, na przykładzie cesarza-filozofa Marka Aureliusza, uważa, że szczęścia szukać powinniśmy we wnętrzu, którym niepodzielnie rządzi sfera ducha decydująca o tym, co w siebie wchłania i jak interpretuje odbierane bodźce. Innymi słowy, to właśnie umysł, którym suwerennie władamy, uznaje coś za przyjemne lub nieprzyjemne.

Ustroni sobie szukają na wsi, nad morzem lub w górach. […] Wszystko to jest jednak bardzo niemądre, bo przecież można usunąć się, kiedykolwiek tylko zechcesz, w głąb siebie. Nigdzie bowiem nie schroni się człowiek spokojniej i łatwiej jak do duszy własnej; […][10].

Ból jest złem albo dla ciała – niechże więc ono to objawi, albo dla duszy. Dusza zaiste może zachować spokój sobie właściwy i pogodę, i nie osądzać tego jako zło. Wszelki bowiem sąd i popęd, i dążenie, i wstręt mają swe źródło wewnątrz nas, a żadne zło nie ma tam wstępu[11].

        Szczęście jest ponadto odpowiednią, pozytywną i optymistyczną postawą wobec świata i własnej osoby, zadowoleniem oraz akceptacją przemijalności. Marek Aureliusz jednoznacznie przekonuje, że osiągnięcie szczęścia w nietrwałym świecie zewnętrznym, z którym tak często człowiek wiąże poczucie satysfakcji, nie jest możliwe. Dodaje także, że sam ból jest nietrwały, więc nie powinniśmy się go lękać:

Świat – to zmiana, życie – to wyobrażenie[12].

Jak wszystko znika szybko: w świecie sami ludzie, w czasie i wspomnienia o nich! Takie są wszystkie rzeczy pod zmysły podpadające, a przede wszystkim to, co wabi przyjemnością lub przejmuje obawą bólu lub co z powodu pozornej swej wielkości jest na ustach wszystkich[13].

Ten, kto namiętnie troszczy się o sławę pośmiertną, nie myśli o tym, że wszyscy ci, którzy o nim pamiętają, wnet sami pomrą[14].

         Nawołuje nawet do pamiętania o własnej nietrwałości: „Duszyczką jesteś dźwigającą trupa – powiedział Epiklet”[15].

        Z kolei w filozofii buddyjskiej kluczowe jest, obok zaakceptowania przemijalności i świata, uwolnienie się od oczekiwań wobec niego – naszych konstruktów, wyobrażeń i utopii – tak, by człowiek nie definiował szczęścia przez pryzmat warunków, które chciałby, by świat spełnił:

Nie bardziej unieszczęśliwiającego niż nasze patenty na szczęście; nic bardziej nie utrudnia osiągnięcia szczęścia niż nasze wyobrażenia na jego temat. Najczęściej bowiem otaczająca nas rzeczywistość nie ma pojęcia o naszych względem niej oczekiwaniach i dlatego ma skłonność do ich ignorowania. A nawet kiedy takie pojęcie ma, bo je narzuciliśmy z takim uporem, że nie sposób było tego nie zauważyć, to i tak ostentacyjnie się z nimi rozmija. Może więc nie warto niczego od niej oczekiwać? Bo przecież jeśli swoje szczęście zdefiniujemy jako zespół zewnętrznych warunków, to natychmiast stajemy się ich zakładnikami. Od tej pory to one będą decydować o tym, czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie. Wcześniej jednak to my zdecydowaliśmy, że one będą decydować, i tak właśnie aktem wolnej woli pozbyliśmy się wolności, zamieniając ją na uzależnieni od zewnętrznego świata. […] A zatem najpierw wolność, a potem szczęście. A od czego wolność? Właściwie nie od zewnętrznego świata, ale od oczekiwań wobec zewnętrznego świata[16].

         Buddyzm zwraca szczególną uwagę na przypadłość współczesnych ludzi, którzy zachowują się jak bestie o niezaspokojonym apetycie. Człowiek bowiem wciąż wyznacza sobie kolejne cele, upatrując w ich realizacji szczęścia, choć nie czerpie radości z tego, co już udało mu się zdobyć. Dlatego tak ważne jest przeżywanie chwili obecnej (tu i teraz), ponieważ to nie cel sam w sobie ma uszczęśliwić, ale droga doń wiodąca[17], co znajduje potwierdzenie w słowach Buddy: „Nie istnieje droga do szczęścia. Samo szczęście jest drogą”[18].

           Istotne jest również osadzenie życia w teraźniejszości, ponieważ jej istnienie można potwierdzić z całą pewnością. Przeszłość (którą często człowiek rozpamiętuje) i przyszłość (której z wytęsknieniem oczekuje lub której się lęka) są natomiast czymś namacalnie nierzeczywistym. Czas więc nie istnieje – to jedynie iluzja wytworzona w umyśle na podstawie obserwowanej nietrwałości zjawisk. Potwierdzenie tej tezy znaleźć można także w stoicyzmie:

Teraźniejszość bowiem jest równa u wszystkich, a więc i to, co się traci jest równe. Tak więc to, co się traci, przedstawia się jako krótkie teraz. Nikt bowiem nie może traci tego, co już przeszło lub co przyjdzie. Jakże bowiem można być pozbawionym tego, czego nie ma?[19].

I o tym pamiętaj, że każdy żyje tylko tą oto teraźniejszością, chwilką. Wszystko zaś inne alboś przeżył, albo niepewne[20].

          Także św. Augustyn z Hippony twierdził, że mówienie o przeszłości i przyszłości jest co najmniej nieścisłe. Powinno się raczej mówić o obecności rzeczy minionych, teraźniejszych lub przyszłych w sferze umysłu (ducha) – są one albo pamięcią o wydarzeniach, albo marzeniami, planami i oczekiwaniami:

[…] ani przyszłość, ani przeszłość nie istnieją. […] Może ściślejsze byłoby takie ujęcie, że istnieją trzy dziedziny czasu: obecność rzeczy minionych, obecność rzeczy teraźniejszych, obecność rzeczy przyszłych. Jakieś tego rodzaju trzy dziedziny istnieją w duszy; ale nigdzie indziej ich nie widzę. Obecnością rzeczy przeszłych jest pamięć, obecnością rzeczy teraźniejszych jest dostrzeganie, obecnością rzeczy przyszłych – oczekiwanie[21].

          Szczęście najlepiej zdają się definiować przytoczone wyżej słowa Buddy Śakjamuniego – nie jest czymś, co można zdobyć, ale raczej sposobem doświadczania rzeczywistości. Zarówno buddyjska filozofia, jak i Marek Aureliusz – zgodnie twierdzą, że prawdziwe szczęście jest nieuwarunkowane czynniki zewnętrznymi, a więc nie można go znaleźć w świecie, w którym wszystko podlega zmianie. Tylko człowiek, przez swoje pozytywne podejście do otoczenia, może stać się źródłem własnej, niezniszczalnej radości i radości innych. Szczęście to także zerwanie ze złudnymi oczekiwaniami i utopiami, pogodzenie się ze światem i zaakceptowanie go takim, jakim się jawi. Podsumowując, warto pochylić się nad Bhagawadgitą stanowiącą syntezę filozofii indyjskiej. W jednym z dialogów pomiędzy Kryszną a Ardźuną padają słowa, które przywodzą na myśl stoickie podejście do życia:

Człowiek o niezachwianym rozumie,

nie dający się zwieść złudzeniom,

[…]

nie powinien się cieszyć, gdy spotyka go szczęście,

ani smucić, gdy spotyka go nieszczęście.

Człowiek,

którego serce nie lgnie ku światu zewnętrznemu,

w samym sobie znajduje to, co jest szczęściem[22].

       Zupełnie inną kwestią jest to, czy byłoby łatwo zrezygnować z nawykowego lgnięcia i zastosować dalekowschodnią i stoicką receptę na odczuwanie permanentnej satysfakcji w praktyce, bo czy można sobie wyobrazić Orfeusza, który nie wkracza do Hadesu, Izoldę, która dożywa sędziwego wieku w klasztorze, Odyseusza, który do końca swoich dni tuła się po morzach i dwuokiego Odyna?

 

Bibliografia

Bhagawadgita czyli Pieśń Pana, tłum. J. Sachse, Wrocław 1988.

Cioran E., Na szczytach rozpaczy, tłum. I. Kania, Warszawa 2007.

Cioran E., O niedogodności narodzin, tłum. I. Kania, Warszawa 2008.

JŚ Dalajlama, Jinpa G. T., Świat buddyzmu tybetańskiego, tłum. J. Grabiak-Pasiok, A. Zdziemborska, Poznań 2015.

Marek Aureliusz, Rozmyślania, tłum. M. Reiter, Kęty 2017.

Przybysławski A., Pustka jest radością, czyli filozofia buddyjska z przymrużeniem (trzeciego) oka, Warszawa 2010.

Św. Augustyn, Wyznania, tłum. Z. Kubiak, Kraków 2009.


[1]Św. Augustyn, Wyznania, tłum. Z. Kubiak, Kraków 2009, ss. 301‒302.

[2]Ibidem, s. 309.

[3]Dalajlama, G. T. Jinpa, Świat buddyzmu tybetańskiego, tłum. J. Grabiak-Pasiok, A. Zdziemborska, Poznań 2015, s. 27.

[4]E. Cioran, O niedogodności narodzin, tłum. I. Kania, Warszawa 2008, s. 122.

[5]E. Cioran, Na szczytach rozpaczy, tłum. I. Kania, Warszawa 2007, ss. 111‒112.

[6]Ibidem, ss. 19‒20.

[7]Ibidem, ss. 112‒113.

[8]JŚ Dalajlama, G. T. Jinpa, op. cit., ss. 27‒28.

[9]Ibidem, s. 66.

[10]Marek Aureliusz, Rozmyślania, tłum. M. Reiter, Kęty 2017, s. 31.

[11]Ibidem, s. 70.

[12]Ibidem, s. 32.

[13]Ibidem, s. 21.

[14]Ibidem, s. 33.

[15]Ibidem, s. 37.

[16]A. Przybysławski, Pustka jest radością, czyli filozofia buddyjska z przymrużeniem (trzeciego) oka, Warszawa 2010, ss. 195‒196.

[17]Por. ibidem, ss. 195‒219.

[18]Cytat za: ibidem, s. 195.

[19]Marek Aureliusz, op. cit., s. 22.

[20]Ibidem, s. 28.

[21]Św. Augustyn, op. cit., s. 356.

[22]Bhagawadgita czyli Pieśń Pana, tłum. J. Sachse, Wrocław 1988, s. 65.

 

Autor: Zbigniew Bierzyński

Data opublikowania: 16.06.2018
Osoba publikująca: Piotr Waczyński