Jeden film, wiele interpretacji – recenzje filmu „Bronson"

Film jaki jest, każdy widzi… – czy aby na pewno? Jaką rolę w odbiorze dzieła sztuki, jakim jest także i film, spełnia odbiorca? Jego osobiste doświadczenia, preferencje, nastawienie, emocje…  Czy właśnie to miał na myśli Roman Ingarden pisząc, z takim naciskiem, o dookreślaniu dzieła sztuki? Jak wiele pomysłów interpretacyjnych można wycisnąć z jednego obrazu i jak płodna może być wyobraźnia oglądającego? 

Redakcja magazynu „Maska" nie lubi jednopłaszczyznowych rozwiązań, lubuje się natomiast w pluralizmie i różnorodności. Prezentujemy dziś trzy recenzje filmu „Bronson" (USA 2008, reżyseria: N. W. Refn, więcej informacji: http://www.imdb.com/title/tt1172570/), których różnorodność zdumiewa.

Temat – ten sam; czas powstania – podobny; a dodatkowo wszystkie trzy teksty odwołują się do teorii społecznych, w szczególności do interakcjonizmu Ervinga Goffmana… a jednak pomysłowość i świeżość każdego z nich zaskakuje.

__________________________________________________________________________

RECENZJA ELŻBIETY KUDŁACZ

W poniższej pracy zamierzam poruszyć kwestię mechanizmu działania instytucji totalnych oraz statusu podwładnego w tychże instytucjach, na przykładzie filmu Bronson w reżyserii Nicolasa Winding Refina w porównaniu z tekstem Ervinga Goffmana Charakterystyka instytucji totalnych. Przede wszystkim postaram się odpowiedzieć na pytanie: w jakim stopniu instytucja więzienia przedstawiona w powyższym filmie wpisuje się w charakterystykę przedstawioną przez Goffmana, a następnie jaką postawę przyjmują jej pracownicy w zderzeniu z jednostką pokroju Charlesa Bronsona, a dokładniej: czy analizując interakcje pomiędzy personelem a Bronsonem można mówić o niezachwianej, dominującej pozycji instytucji totalnej.

Charakterystyka instytucji totalnych zaprezentowana przez Goffmana przedstawia się następująco. Zasadniczą oraz nadrzędną cechą owych zakładów jest stworzenie takiej przestrzeni, w której rozdział miejsca spania, zabawy oraz pracy zostaje zniesiony. Osiągnąć można to poprzez szereg zabiegów, na które składają się: takie zorganizowanie życia podwładnych, aby toczyło się ono w jednym miejscu, przy jednoczesnym ustanowieniu nad nimi jednej władzy; stworzenie warunków, w których mieszkańcy instytucji totalnej na wszystkich etapach codziennej działalności przebywaliby ze sobą w bezpośredniej styczności (podczas zarówno pracy, jak i relaksu), a ponadto aby obowiązywały ich te same zasady, a życie, jakie wiedzie w instytucji totalnej jeden podwładny, mogło być bez problemu i automatycznie przełożone na innego więźnia (jak pisze Goffman „Wszyscy oni traktowani są jednakowo, muszą pracować razem i wykonywać te same czynności"[1]). Kolejnym zabiegiem jest takie rozplanowanie dnia, aby podwładny miał poczucie powtarzalności, a czynności przez niego wykonywane przechodziły płynnie jedna w drugą. I ostatecznie: czynności te są odgórnie narzucone, przymusowe i służą realizacji celów danej instytucji. Oprócz tego instytucje totalne funkcjonują przy niewielkiej liczbie personelu w porównaniu z ilością podwładnych, którymi muszą zarządzać. Co więcej, to instytucje totalne ustalają wspomniane powyżej zasady, którym podwładni mają się podporządkować i nie idą z nimi na kompromis. W przypadku niestosowania się do obowiązujących zasad, mieszkańcy ponoszą odpowiedzialność, która wywołuje skutki nie tylko w dziedzinie, gdzie normy zostały przekroczone, ale również w innych obszarach. Czy taki obraz instytucji totalnej, zaprezentowany przez Goffmana w Charakterystyce instytucji totalnych ma przełożenie na obraz zakładu karnego z filmu Bronson?

Obejrzawszy film, można stwierdzić, że przełamanie bariery pomiędzy sferą spania, zabawy oraz pracy funkcjonuje w więzieniach przedstawionych przez Refina. Również zorganizowanie życia podwładnych w jednym miejscu i ustalenie nad nimi jednej władzy jest obecne. Prawdę powiedziawszy, trudno jest stwierdzić, czy powtarzalność oraz odnoszenie warunków panujących w instytucji do wszystkich więźniów bez wyjątku, są obecne[2], jednak z przedstawionych w filmie scen (chociażby przyuczenia do zawodu, gdzie ewidentnie wskazano na cykliczny charakter warsztatów oraz fakt, iż dotyczą one wszystkich podwładnych, dla których zbliżą się termin zwolnienia), można wnioskować, iż mają one miejsce. Jednak punkt dotyczący takiego rozplanowania dnia, aby podwładni przebywali w swoim towarzystwie, nie jest do końca realizowany, a przynajmniej nie w odniesieniu do Charlesa Bronsona, który w ciągu 34 lat pozbawienia wolności spędził w izolatce 30[3]. Na uwagę zasługuje fakt, iż owszem, personel więzienny wydaje się nie być liczny, jednak osoba Bronsona potrafi skłonić kilku strażników do połączenia sił, aby wymusić posłuszeństwo.

Jak można zauważyć, instytucja więzienia przedstawiona przez Refina w filmie Bronson realizuje założenia dotyczące instytucji totalnej zaprezentowane przez Goffmana. Wątpliwości nasuwa jednak kwestia, nad którą chciałabym się zastanowić głębiej, a mianowicie: w jakim stopniu instytucja totalna zachowuje swoją nadrzędną pozycję w stosunku do podwładnego, na ile jest w stanie wykazać się bezkompromisowością oraz postępowaniem według ustalonych odgórnie zasad w konfrontacji z jednostką pokroju Charlesa Bronsona. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, iż nie widać tu żadnych nieprawidłowości; Bronson podlega takim samym prawom jak pozostali podwładni, jest angażowany w te same zadania, a wyrażany przez niego sprzeciw wobec idei więzienia oraz przeciwstawianie się ogólnie panującym zasadom[4], jak również wszelkie agresywne zachowanie, spotyka się z konsekwencjami natury nie tylko fizycznej lecz również psychologicznej. Jednak oglądając film, odniosłam wrażenie, że Bronson, w przeciwieństwie do pozostałych więźniów, traktowany jest w specyficzny sposób,  jakby jego zdanie faktycznie się liczyło, mimo iż podmiotem, który stawia warunki, powinien być personel więzienny; ewentualnie: że personel więzienny nie ma pomysłu na to, jak do Bronsona się odnosić i próbuje wszelkich znanych sobie strategii, aby podwładnego ujarzmić. Poza tym, przez cały film towarzyszyło mi uczucie, jakby to pracownicy instytucji byli manipulowani przez Bronsona, a sam więzień traktował ich jako środek do osiągnięcia osobistych celów, czym w zaprezentowanym przypadku było wydłużenie wyroku i przedłużenie jego pobytu w więzieniu[5].

 


[1] E. Goffman, Charakterystyka instytucji totalnych, [w:]  Elementy teorii socjologicznych, W. Derczyński, A. Jasińska-Kania, J. Szacki (wyb.), Warszawa, PWN 1975, str. 151.

[2] Ze względu na skupienie się na postaci Charlesa Bronsona, a nie funkcjonowaniu instytucji totalnych w ogóle.

[3] Być może było to spowodowane trudnościami, jakie Bronson sprawiał i było formą dyscyplinowania.

[4] Mówiąc o idei więzienia oraz o ogólnie panujących zasadach, mam na myśli organizowane w ramach instytucji warsztaty przyuczające do zawodu.

[5] Swoją drogą, interesującym byłoby zastanowienie się nad przyczynami takiego zachowania Bronsona. Dlaczego chciał osiągnąć sławę właśnie poprzez przesiadywanie w więzieniu, mimo iż nie jest to miejsce, które ludziom kojarzy się z czymś pozytywnym?

__________________________________________________________________________

RECENZJA ANNY KUCHTY

Charlie Bronson – społeczny dewiant czy niespełniony artysta?

 

„Spadając nie możemy

przybrać formy"[1]

            „Można przypuszczać, iż koniecznym warunkiem życia społecznego jest uznawanie przez wszystkich jego uczestników oczekiwań normatywnych, mogących istnieć po części dlatego, że się je stosuje"[2], stwierdza stanowczo Erving Goffman. Jednakże w każdym społeczeństwie – i paradoksalnie jest to niezbędne dla jego prawidłowego funkcjonowania – można odnaleźć także jednostki, które wychodzą poza margines przyjętych reguł i zasad, które odrzucają formalne ustalenia, znacznie odstając od poziomu „normalności".

            Jedną z takich jednostek jest niewątpliwie Michael Peterson, „brutalny zbój wyrosły z inteligentnego chłopca"[3], który przyjmuje później nowe imię („a fighting name, like a movie star"[4]), nową tożsamość albo stricte: nową rolę – rolę Charlesa „Charliego" Bronsona, najbrutalniejszego z więźniów na Wyspach Brytyjskich[5], wedle zarówno opinii publicznej, jak i własnej, pełnej dumy klasyfikacji bohatera. Pragnienie samookreślenia się w ten niecodzienny sposób może u osób postronnych budzić zaskoczenie połączone ze strachem i niechęcią (albo wręcz obrzydzeniem) i niemal od razu wpisuje Michaela Petersona w kategorię „społecznych dewiantów"[6], a więc jednostek, które przełamują schematy myślenia i ograniczenia życia społecznego i w związku z tym zostają „naznaczone piętnem"[7]. Piętno to nie jest jednak powodem wstydu czy też żalu głównego bohatera – zgodnie ze szczegółową analizą Goffmana, ten, kto z pełną stanowczością odrzuca „przynależne [mu] miejsce w społeczeństwie"[8] czuje się nierzadko lepszy od normalsów, a bunt i społeczna kontestacja są dla niego wyrazem wolności i niezależności.

            Bohater filmu Bronson[9] (wyreżyserowanego z niezwykłą precyzją przez Nicolasa Winding Refna i z brawurowo zagraną przez Toma Hadry'ego główną, tytułową rolą) to młody mężczyzna – „nie tyle zły, a raczej zagubiony"[10], dziewiętnastoletni zaledwie Peterson – który zostaje skazany na karę siedmiu lat więzienia za (nieudany i nieopłacalny już z założenia!) napad. Pobyt w więzieniu jest jednak dla bohatera nie tyle karą, ile niemal błogosławieństwem – dokonuje się tutaj istotne odwrócenie klasycznej definicji więziennej celi (z której Peterson nie tylko nie pragnie się wydostać, ale usilnie i ustawicznie będzie się do niej dobijał[11]). Bowiem to właśnie zamknięcie w tak specyficznym środowisku daje bohaterowi możliwość ciągłej gry, zapewnia nieograniczone pole artystycznej ekspresji i stałą publiczność – podczas gdy życie „na wolności" jest w gruncie rzeczy męczarnią, a struktura społeczna symbolizuje bezduszną, zniewoloną instytucję, która pragnie sprawować istny rząd dusz i ciał zarazem. Dlatego też wykreowana postać Charlesa Bronsona, która stanowi swoisty manifest, spontaniczny performance, „[przedstawienie wyrafinowane i staranne w formie]"[12], może się narodzić jedynie w oparciu o doświadczenie pobytu w więzieniu i jego skontrastowanie z krótkim okresem zwolnienia.

            Można interpretować postać Michaela Petersona – Charlesa Bronsona – jako niespełnionego artystę. Bohater sam siebie uważa za niezbyt utalentowanego – nie potrafi ani grać, ani śpiewać, a mimo to tak bardzo marzy o sławie. Właśnie dlatego Peterson traci pierwotną tożsamość, formę i zasłania się niejako nowym nazwiskiem (wskazującym skądinąd wprost na znanego – właśnie – aktora[13]). W miarę jak świeżo przybrane alter ego zaczyna go stopniowo pochłaniać, Michael, który coraz bardziej staje się Charlesem, zaczyna z rosnącym zaangażowaniem formować swój własny, z gruntu wyimaginowany, obraz. Ze swojej osobowości i ciała (znamienne są powtarzające się w filmie sceny malowania ciała i akcentowania jego roli) Peterson-Bronson tworzy wielkie dzieło plastyczne, które okazuje się być medium o wiele szlachetniejszym i bardziej satysfakcjonującym, niż kartka papieru (próby tworzenia sztuki konwencjonalnej jedynie podsycały frustrację bohatera). Teatralizacja życia, którą samozwańczy artysta podnosi do rangi sztuki, staje się dla niego wyznacznikiem sensu egzystencji, a świat-więzienie jest sceną bezustannie czekającą na wejście głodnego sławy bohatera (osobliwa wizja theatrum mundi). Jednakże, jak ostrzega Goffman, jednostki odgrywają pewne role, prezentują samych siebie w zależności od kontekstu sytuacyjnego i społecznego, ale nie są (i nie mogą być) nigdy w pełni autentyczne. Niedoskonała i odrobinę bezwładna natura człowieka (tożsamość jednostki) to jedynie jaźń nietrwała, która przypomina bardziej „[żartobliwą karykaturę] własnej tożsamości [14]", niż stały punkt odniesienia. A zatem gdy przedstawienie się kończy, „ja" okazuje się tkwić w niezbadanej pustce niepewności.  I właśnie dlatego Charlie Bronson, odgrywający własne życie-sztukę na wielkiej scenie, nigdy nie będzie artystą spełnionym.


[1] T. Różewicz, Spadanie [w:] idem, Niepokój, Wrocław 1980, s. 48.

[2] E. Goffman, Ja i jego inny, [w:] idem, Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, przeł. A. Dzierżyńska, J. Tokarska – Bakir, Gdańsk 2005, s.

[3] Bronson: ‚Gentle boy' to terror inmate, [on-line:] http://news.bbc.co.uk/2/hi/uk_news/646857.stm. 21.11.12.

[4] Bronson, N. Winding Refn, Wielka Brytania 2008.

[5] D. Mina,  Why are women drawn to men behind bars?, [on-line:] http://www.guardian.co.uk/world/2003/jan/13/gender.uk, 20.11.12.

[6] E. Goffman, op. cit., s. 186.

[7] Ibidem.

[8] Ibidem, s. 187.

[9] Produkcja: Wielka Brytania, premiera: październik 2008.

[10] Ch. Bronson i R. Ackroyd, Robin, Bronson, Londyn 2000.

   cyt. za: [on-line] http://en.wikipedia.org/wiki/Charles_Bronson_%28prisoner%29, 20.11.12.

[11] Krótki pobyt w szpitalu psychiatrycznym i 69 dni na wolności (po odsiedzeniu pierwszego wyroku) to dla bohatera 

okres ciągłego poszukiwania ponownej drogi do zamkniętego zakładu karnego, gdyż jedynie tam może odgrywać swoją sztukę.

[12]E. Goffman, op.cit., s. 178.

[13]Charles Bronson (1921 – 2003), znany choćby z filmu Pewnego razu na Dzikim Zachodzie (reż. S. Leone, USA 1968).

[14]E. Goffman, op.cit., s. 178.

 

 

   __________________________________________________________________________

RECENZJA JOANNY MALITY

 

Charlesa Bronsona szaleństwo wedle Ervinga Goffmana

 

Nie ma bardziej upiornej instytucji totalnej niż szpital dla obłąkanych. Pojedyncze cele. Personel w białych kitlach. Psychiatrzy, którzy każde słowo uznają nie za krok na drodze do wyzdrowienia, a kolejny pogrążający w szaleństwie… Brutalny i porażający wizerunek szpitala psychiatrycznego znamy z wielu filmów, ale Nicolas Winding Refn pokazuje go raz jeszcze, tak samo i jednocześnie inaczej.

Rozproszone światło jak z pojedynczej, dogorywającej żarówki, salowy grający
z pacjentami w piłkę (on rzuca, oni siedzą w fotelach) i starszy pan, kiwający się rytmicznie nad samotnym biureczkiem. Kraty. Leki. Brakuje tylko Antonia Salierego na wózku, błogosławiącego miernoty całego świata. W tej szpitalnej rzeczywistości Charlie Bronson
(w tej roli Tom Hardy – oklaski!), ogolony na łyso i z nietzscheańskim trochę wąsem, buja się w takt operowych przebojów. Ale zaczęło się od więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za kradzież. Dlaczego trafił stamtąd do Rampton Secure Hospital, a potem do Broadmoor? Czy to był jego własny zamysł, czy to instytucja totalna-więzienie go do tego „urobiło"?

Wedle Ervinga Goffmana ludzie w instytucjach totalnych są kształtowani, poddawani obróbce niczym przedmioty[1]. Podwładni mogą stosować w związku z tym różne taktyki: wycofanie się z sytuacji, bunt, zadomowienie, konwersję[2]. Charlie Bronson wybrał taktykę numer dwa – jakoś trudno mi sobie wyobrazić inną wersję. Bunt więzienny zawiódł go do szpitala psychiatrycznego, bunt psychiatryczny do kolejnego szpita„Można przypuszczać, iż koniecznym warunkiem życia społecznego jest uznawanie przez wszystkich jego uczestników oczekiwań normatywnych, mogących istnieć po części dlatego, że się je stosuje"la o zaostrzonym rygorze, a bunt w tym szpitalu poprowadził go… poza jego bramy. Bunt przeciw normom społecznym (czy może raczej ich świadome nieprzestrzeganie, patrz: kradzież pierścionka) zaprowadził /emBronsona z powrotem do więzienia. I koło się zamyka.

„A label of Insanity is for life"[3], rzekł rzeczywisty Charlie Bronson[4], i w pewien sposób miał rację. Człowiek raz zaklasyfikowany jako szaleniec, choćby nie wiem jak się starał, nie uwolni się od tej etykietki. Nawet jeśli wyzwoli się z okowów szpitala dla obłąkanych, w zwykłej pogawędce z drugim człowiekiem wzmianka o swoim pobycie
w rzeczonej instytucji totalnej powoduje mniej lub bardziej uświadomioną podejrzliwość rozmówcy. Stąd też, pisze Goffman, (to skądinąd według niego jeden z czynników różnicujących instytucje totalne), pacjenci „starannie unikają wszystkich osób i sytuacji, które mogłyby ich wiązać ze szpitalem"[5]. Choć Charlie – postać ze wszech miar nietypowa – wydaje się być dumny ze swojej przeszłości.

Z drugiej strony Goffman pisze również o piętnie dewiacji i nieprzystosowania jako
o wszechobecnym procesie społecznym, który zakłada istnienie dwóch ról. Innymi słowy, normals i dewiant to nie dwie różne osoby, a dwie perspektywy, dwie role, które odgrywa każda jednostka[6]. I może rzeczywiście coś w tym jest: Bronson był napiętnowanym w oczach personelu szpitala czy strażników więziennych, ale obiektem podziwu (nie wiem, czy normalsem) dla współwięźniów.

Goffman zauważa również, że instytucje totalne – w tym, oczywiście, szpital psychiatryczny i więzienie –  są „zakładami przymusowego przekształcania osobowości. Każda z nich swoiście <<eksperymentuje na naturze>>, zwykle brutalnie, aby wykazać, co można uczynić z ludzkim Ja"[7]. W tym momencie nasunęło mi się pytanie – czy Charles Bronson był Bronsonem, bo nim był, czy to psychiatryk uczynił Charlesa Bronsona Bronsonem? Skłaniam się ku stwierdzeniu, że choć nie można przecenić wpływu otoczenia na konstruowanie tożsamości i osobowości jednostki, to jednak nasz bohater musiał mieć już sprecyzowane wyobrażenia o sobie, zanim trafił pod opiekuńcze skrzydła instytucji totalnej. Goffmanowski proces deprywacji osobowości nie tylko nie zdegradował osobowości Charliego, ale przeciwnie: wzmógł, zintensyfikował jego szaleństwo. To w więzieniu, dzięki Philowi Danielsonowi, nauczycielowi sztuki, Charlie stał się samozwańczym artystą
i również w tej dziedzinie mógł dać upust swojemu pragnieniu bycia sławnym. O, jakże to dalekie od pokracznych figurek z masy solnej, lepionych przez roztrzęsionych staruszków w innych szpitalach…

Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie: nie można zapomnieć o jednej rzeczy: Charlie Bronson był zupełnie zadowolony ze swojego pobytu w więzieniu. Za kratami był kimś, obiektem postrachu i podziwu. Potrzebuje instytucji totalnej tak bardzo, jak ona potrzebuje jego. Szpital psychiatryczny nie byłby sobą bez pacjentów. Charlie Bronson nie byłby sobą bez instytucji totalnych.


[1] Erving Goffman, Charakterystyka instytucji totalnych, PWN,  Warszawa 1975, s. 168.

[2] Tamże, s. 162-164.

[4] I wydaje mi się, że filmowy Charlie by się z tym zgodził – Charlie-artysta, marzący o sławie. Zwłaszcza z pisaniem „Insanity" przez duże „I".

[5] E. Goffman, Charakterystyka…, s. 177.

[6] Idem, Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdański 2005, s. 181.

[7] Idem, Charakterystyka…, s. 154.

Data opublikowania: 23.05.2014
Osoba publikująca: Piotr Waczyński